Najnowszy film Macieja Wojtyszko jest powrotem reżysera do kina, po niemal 20 latach reżyserowania produkcji telewizyjnych. Może dobór aktorów, może scenariusz Witolda Horwatha, a może to
Najnowszy film Macieja Wojtyszko jest powrotem reżysera do kina, po niemal 20 latach reżyserowania produkcji telewizyjnych. Może dobór aktorów, może scenariusz Witolda Horwatha, a może to doświadczenie reżysera, w każdym razie "Ogród Luizy" ma w sobie to coś, że ogląda się go przyjemnie, a jednocześnie, choć temat wydaje się "oklepany", z powiewem lekkiej świeżości. Fabian Sawicki ps. "Fabio" (w tej roli znakomity Marcin Dorociński) to "człowiek z miasta", który w celu ukrycia się przed wymiarem sprawiedliwości, symuluje chorobę i przebywa w szpitalu dla psychicznie chorych. Czas między "wariatami" mu się dłuży, a monotonię burzy przybycie nowej pacjentki. Luiza (piękna Patrycja Soliman) jest wrażliwą dziewczyną, córką miejscowego notabla, którą z powodu podejrzenia schizofrenii ojciec umieszcza ją w szpitalu na czas prowadzonej kampanii wyborczej. Między dwójką młodych ludzi rodzi się więź. Fabio wychodzi ze szpitala, jednak nie może zapomnieć o dziewczynie. Czy młody gangster zostawi ją osamotnioną w szpitalu? Historyjka, jaką serwują nam twórcy, wydaje się stara jak świat i niczym nas nie powinna zaskoczyć. A jednak wciąga widza niemal od pierwszych scen. Ogromna w tym zasługa doskonałych kreacji Marcina Dorocińskiego i Patrycji Soliman. Ta dwójka na ekranie po prostu urzeka swoją naturalnością. Po obejrzeniu wielu rodzimych produkcji doszedłem do wniosku, że nikt nie potrafi tak przekonująco grać bandziora i mówić "kwiecistym" gangsterskim slangiem jak właśnie on. Jednocześnie jego "twardziel" pokazuje ludzkie cechy, wrażliwość i zdolność do zakochania się. Luiza w interpretacji Patrycji Soliman ujmuje swoją nadwrażliwością i nieporadnością, aż widz sam chciałby się nią zaopiekować. Doskonale skomponowane dialogi śmieszą i wzruszają na przemian, przekazując jednocześnie prawdę o naszym "normalnym" świecie, z którą trudno się nie zgodzić. Rozmowy Fabia i Luizy uświadomiły mi, że to nasz codzienny świat jest pełen wariactwa - gwałtu, przemocy, pogoni za karierą i pieniądzem. Uczucie dwojga ludzi wypchniętych na margines tego świata zdaje się nie mieć szans na przetrwanie. Ten film zadaje kłam takim twierdzeniom. "Ogród Luizy" to miła i zabawna momentami bajka, która może nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, ale kiedy nasza rzeczywistość jawi się nam jak "wariatkowo", wolałbym życie w takiej bajce.