Nie wiem skąd ten zachwyt. Film w porównaniu z poprzednimi jest zwyczajnie nudnawy. Może nie nudny, ale rozmemłany, ciągle czeka się na to coś, co nie następuje, nawet na końcu. Słaby symbolizm, słabe nakreślenie refleksji. Naprawdę nic odkrywczego.
Zależy czego się oczekuje. Ja nie liczyłam na nic odkrywczego. Dla mnie film jest przepięknie nakręcony i wspaniała rola Banderasa. To takie rozliczenie z życiem a na końcu odnalezienie znowu jego sensu i tego, że ma się jeszcze coś do zrobienia i przekazania innym. To bardzo refleksyjny film.
Nie każdy jednak idzie do kina, żeby zobaczyć tylko wspaniałą grę aktorską. Niektórzy liczą na fabułę, która w tym filmie jest zwyczajnie nudna. 'Ból i blask' ma momenty genialne, jak na przykład scena przesłuchań do chóru, czy wirtualne, telefoniczne spotkanie reżysera z widzami, ale niestety są też spore chwile przestoju, gdzie widz po prostu ziewa.
Porównując do najlepszego filmu Almodovara, jakim wg mnie jest 'Porozmawiaj z nią', to 'Ból i blask' fabularnie jest kinem klasy B.
Niemniej jednak całość obrazka na ocenę niższą niż 7 nie zasługuje.
Szanuję Twoje odczucia, ale nazwanie tego filmu kinem klasy B, to chyba przesadziłeś trochę. "Na skraju jutra" to film tej klasy, ale nie Ból i blask.
Nie nazywam tego filmu kinem klasy B jako takim. Piszę o tym, jak wg mnie film ten wypada na tle innej twórczości Almodovara. Moje subiektywne odczucie jest takie, że Ból i blask to film, który poza kreacjami aktorskimi, nie oferuje zbyt wiele. Fabularnie jest słaby i reżyserowi i scenarzyście w jednej osobie, chwały nie przysparza.
Ludzie wychwalają ten film pod niebiosa, piszą jaki to jest wzruszający i poruszający, ale z całym szacunkiem nie jest ani taki, ani taki. Nie było ani jednego momentu, w którym w jakikolwiek sposób widz mógłby utożsamić się z głównym bohaterem i w jakimś stopniu przeżywać to co on (no może poza bólem kręgosłupa).
Gdyby nie znane i uznane nazwisko twórcy, to z dużym prawdopodobieństwem film ten zostałby zmiażdżony przez krytykę, bo jest zwyczajnie wtórny i nie angażuje widza emocjonalnie.
Historia pokazana została ładnie, ale do tego reżyser nas już przyzwyczaił.
Polecam Ci recenzję Tomasza Raczka - on tam bardzo ładnie i z dużą dozą emocji opowiedział, dlaczego ten film nie trafia do każdego. Oczywiście nie musi - każdy seans filmowy to nasze absolutnie subiektywne odczucie.
Dzięki za polecenie. Recenzja pana Raczka rzeczywiście wiele rzeczy wyjaśnia i sprawia, że film ten staje w zupełnie innym świetle. Zgadzam się w pełni, że Ból i blask to pierwszy rozdział kompletnie nowego Almodovara. Smutno mi jednak trochę, że ten nowy Almodovar traktuje widza nazbyt protekcjonalnie i choć wprost tego nie mówi, to dedykuje ten film do określonej grupy wiekowej, która z racji swoich życiowych doświadczeń będzie w stanie go w pełni zrozumieć.
Przekształcając nieco słowa Cormaca McCarthy'ego - to nie jest film dla młodych ludzi.
Cieszę się, że obejrzałeś recenzję. Fantastycznie opowiada też o Parasite. Pozdrawiam.
Tomasz Raczek akurat jest znanym bufonem, apodyktycznym Panem Racją. To, co pisze, nie ma akurat żadnego znaczenia.
Dla jednych ma, dla innych nie. Nikt do niczego Cię nie zmusza. Nie chcesz - nie czytaj, nie oglądaj. Ja lubię go posłuchać. Przynajmniej ma coś do powiedzenia w przeciwieństwie do Sfilmowanych.
Kiedy Ty ostatnio widziałaś recenzje Sfilmowanych ? Bo pierwsze faktycznie były skromne, ale od dawna już ich recenzje są świetne.
Dzisiaj - Czarnego Mercedesa. I faktycznie w recenzowaniu paździerzy są świetni. Gorzej już jest przy filmach bardziej złożonych. Chociaż ostatnio, to muszę przyznać, zauważam lekką większą wnikliwość i opieranie się w swoich recenzjach bardziej na konkretnych argumentach, a mniej na emocjach
Tomasz Raczek, dla którego piękno Penelopy jest mało widoczne w filmach Hollywood, nie to cio u mistrza Almodovara. Dalczego, no dlatego, że u Almodovara jest zmęczoną życiem matką, która czeka jak chłop w końcu wróci z baru, a że nie wraca, no cóż, to haruje sama, żeby syna wychować. Ot kobiecość w rozumienu Pana Raczka.
Rola Banderasa wybitna. Nie przepadam za Almondovarem, ale ten film jako jeden z niewielu robi na mnie wrażenie. Ból istnienia i przemijania
Nudą wiało, przewidywalne do bólu, nic mi ten film nie wniósł,
że Banderas dobrze zagrał, no dobrze, tak na 6/10.
Ze dwa momenty w których lekko się wzruszyłem, do tego parę estetycznych kadrów,
za mało, zdecydowanie za mało, za grzecznie, za poprawnie, za bardzo na skróty.
Jest sporo dużo lepszych filmów rozliczeniowych, genialny All that jazz, bardzo dobry Birdman...
Zgadzam się. Film klimatyczny, ale trochę nudny. Almodovar jakby bał się zdradzić zbyt wiele ze swojego życia, aby nie być potem ocenionym negatywnie. Sugeruje pewne rzeczy, pozostawia w domyśle, co się działo w jego życiu, co go ukształtowało, jednak zbyt wiele osadza w próżni. Ta ostrożność zabiła obraz. Najgorszy film artysty. Niestety, mając na uwadze świetny dorobek reżysera, trudno ocenić go inaczej. Po,, Skóra, w której żyję,, oraz,, Volver,, spodziewałam się czegoś mocniejszego.
Faktycznie mam takie same wrażenie. Piękne kolory, dobra gra, ale sama fabuła to sięganie do przeszłości przez podstarzałego człowieka. Jak dla mnie nic wnoszącego czy głębokiego.
powiedz to Bergmanowi xD no ciężkie jest to kino i nie dla każdego, potrafię zrozumieć, że nie każdemu pasuje, więc szanuję Twoje zdanie i absolutnie je rozumiem, chociaż moje jest odmienne :)
wszystko jest tam kawa na ławe wyłożone. jak szukasz na siłę to nie znajdziesz. a może nie masz znaleźć. po prostu nie czujesz tego filmu i tyle.
myślę, że to jednak nie miał być thriller, gdzie "coś następuje" - to raczej spowiedź... kino społeczne, tak jak niegdyś niemalże teatralne spektakle kręcone przez Bergmana. szanuję ten film przede wszystkim za to, że reżyser emocjami innych ludzi potrafił oddać swoje uczucia... no i to jest piękne. takie mistrzostwo kunsztu i nieco senne kino, które bardziej człowiek przeżywa po wyjściu z kina, niż w trakcie seansu. no ale zdecydowanie dla fanów reżysera, których ciekawi sama osoba, która stała przed kamerami i dyrygowała tym wszystkim, bez tego może faktycznie film wydawać się niezbyt ciekawy... w końcu jest to do pewnego stopnia kino biograficzne, a takie nigdy nie będzie ciekawe dla kogoś, kto nie zna człowieka, którego biografię ogląda. chyba że mówimy o typowych blockbusterach, które były tworzone pod szerszą publikę, a parafrazując samego Almodovara, który mówi ustami Banderasa w filmie, kiedy jego bohater rozmawia o roli Alberto w "Nałogu" w odpowiedzi na to, że premiera była kameralna "to dobrze, byłeś bliżej widza". No i chyba... o to w tym chodzi? Almodovar wręcz nie chce rozgłosu, nie chce być w blasku świateł, on rozlicza się sam ze sobą i tylko nieliczni, jak Federico z jego opowieści będą w stanie zrozumieć wszystko, co chciał przekazać.
Wydaje mi się że w porównaniu do poprzednich filmów Almodovara film nie był nudnawy, po prostu nie zaskakiwał lub nie szokował fabułą.
Jednak był też nudny. Niektórzy cały dzień rozwiązują krzyżówki i też nie uważają tego za nudne.
zgadzam się.Bardzo dobry Banderas.Ale jako fanka Almodovara cóż..uważam że nie jest to jego najlepszy film w moim odczuciu...trochę jak Zerwane objęcia..też mnie nie porwał
No jak. Almodovar, kino europejskie, za trudne dla zwykłego zjadacza chleba, nie zachwycasz się znaczy, że jesteś prostak. Nie rozumiem ale dam 9 :) A tak na poważnie to przerost formy nad treścią. jedna przewrotna scena pożądania. W naszym kręgu kulturowym nie mogli sobie pozwolić na więcej.
wspaniała gra Banderasa, surrealistyczna wyliczanka chorób na początku i..później wieeelka ulga, że już... koniec!
"Rozmemłany" to słowo które idealnie opisuje ten film:P. W sumie te słowo, to też wyczerpująca recenzja.
Zgadzam się. Dla mnie w filmie najważniejsze są fabuła, przekaz i emocje, zwłaszcza w dramacie. Tutaj narracja kompletnie nie ma mocy, dynamiki... Sama historia nie tylko jest nudna, ale też nie ma niczego ciekawego do przekazania. Emocjonalne też na mnie nie zadziałał. Trochę tak jakbym poszedł do muzeum sztuki nowoczesnej. Wszystko ładne, piękne, ale na koniec nic z tego nie wynoszę. :) Banderas bardzo dobry, ale nie na Oscara.
Słaby symbolizm, słabe nakreślenie refleksji....wow, długo się tego uczyłaś? zjechałaś film którego najwyraźniej nie zrozumiałaś.
Bardzo nudne kino nic nie wnoszące w swojej treści a Antonio zagrał na swoim zwykłym dobrym poziomie , również nic nowego . Musiałem na dwa razy oglądać to wybitne dzieło po po połowie zasypiałem dosłownie.
No może nic odkrywczego, bo problemy egzystencjalne były już nieraz omawiane, Mnie zachwycił ten obraz przez swoją subtelną dobitność. Ból zarówno fizyczny jak i ten emocjonalny, dręczący głównego bohatera czuło się przez cały seans. Momenty, kiedy lekko nieporadnie wsiada do taksówki czy mówi nieśmiało matce o jej braku akceptacji tego kim jest... Przede wszystkim pieknie przedstawiono zjawisko, z którym mierzy się wielu artystów i ludzi majętnych. Można wszak być znanym, cenionym, otaczać się drogimi pięknymi przedmiotami a jednocześnie czuć się i wyglądać jak wrak. Artysta jak nie tworzy to umiera. Banderas genailny. Myślę, że świetnie odegrałby rolę miejscowego łazika, który zbiera na wino. ;)
Przychylam sie do opinii, film fabularnie raczej słaby, żeby nie powiedzieć nudny. Widzem docelowym jest z pewnością grupa 60+, jednak na mnie poza rolą Banderasa i zawsze pięknej Penelope nie wywarł takiego wrażenia, jak poprzednie filmy reżysera. Film z pewnością godny obejrzenia, ale na tapecie całej twórczości Almodovara raczej w dolnej połówce.
Uwielbiam Almodovara, jednak na tym filmie... zasnęłam w połowie, co ostatnio zdarzyło mi się 20 lat temu ;)
I zastanawiam się czy jest sens kończyć dziś drugą połowę czy jednak poświęcić czas na coś bardziej wartościowego.
Pierwsza połowa jeszcze mnie ciekawiła, ten aktor, kolega reżysera, wnosił coś ożywczego, ta relacja. No i te kolory, które uwielbiam. Druga połowa mnie nudziła zwyczajnie, ta relacja ze starszą już matką, itp. Według mnie Banderas w tym wieku nie ma charyzmy i jest nudny, i sam filmu nie udźwignie.