A właściwie tragikomedia ze stricte brytyjskim poczuciem humoru.
Główny bohater do bólu cyniczny, ale w cholernie inteligentny sposób.
Nie uznaje autorytetów, imperatywów. Mówi to, co myśli, i te myśli nie ubiera w koronki eufemizmu, ale wali prosto z mostu.
Sam film opowiada w komiczno-tragiczny sposób, jak ludzie bez względu na to, który mamy wiek, jaki status materialny i pochodzenie, chcą wierzyć w bajki i cuda.
Świetna satyra na brytyjską arystokracje. Ale czy tylko?
Dzieci, młodzież wychowana na grach komputerowych, na filmach o super bohaterach z super mocami, zaczynają mylić fikcje z rzeczywistością. A jeśli do tego dojdzie wyjątkowa wrażliwość, i podsycanie posiadanie „daru” przez osoby starsze, które irracjonalnie też chcą wierzyć w cuda, mamy taki efekt jak na filmie.
Śmieszne to i tragiczne. Niektóre sceny mogą szokować, ale na ekranie ich nie ma, są w naszej wyobraźni. Zresztą wg mnie są w pełni zasadne, i utrzymane w konwencji brytyjskiego humoru.
Świetny film. Komedia, ale skłania do przemyśleń. Aktorstwo na wysokim poziomie.
A postać ekscentrycznego wuja Teda, który sprowadza wszystko do pionu, genialnie wyreżyserowana i zagrana.
Szczerze polecam fanom angielskiego humoru.
Ja się na nim naprawdę dobrze bawiłam.