Kompletnie nie rozumiem jak można było mając ciekawą postać i ciekawą historię zrobić coś tak koszmarnie nudnego. W filmie jedyne momenty, które ruszały to te bezpośrednio związane ze śmiercią Kennedy'ego i kolejnych minutach po. Cała reszta była nudna. Dialogi z dziennikarzem sztywne, nic nie wnoszące do tematu.
Widzę, że dużo osób zachwyciła Portman a moim zdaniem nie udźwignęła tej roli. W scenach oprowadzania po Białym Domu, grała jakby grała osobę opóźnioną w rozwoju albo jakby sama była opóźniona czy naćpana.