Lubię musicale. Na Rosario Dawson zawsze przyjemnie popatrzeć, zwłaszcza, jak ją ładnie ubiorą. Filmy poruszające w ciekawy sposób tematykę narkomaństwa, AIDS oraz opowiadające o środowisku LGBT, zawsze witam z otwartymi ramionami. Nie wiem więc, jak to się stało, że przez dziesięć lat ignorowałem istnienie "Rent". Wiedziałem, że coś takiego jest, kto w tym wystąpił, ale nie natknąłem się na żadną opinię zachęcającą do seansu. A szkoda, bo to sympatyczna historia.
Wróć. To ładnie zrobiony film, ale historia sięga po dość ciężką tematykę. Jest więc wyniszczający niektórych bohaterów HIV, jest tematyka transgenderowa i wątek lesbijski, heroinowy nałóg, bieda i przemoc. Jest jednak też duża dawka nadziei, solidarność, radość czerpana z drobnych radości oraz piękna sztuki, miłość, przyjaźń i takie tam. No i jest, przede wszystkim, muzyka. Dużo muzyki. Bohaterowie porozumiewają się piosenkami, jest ich - nawet jak na musical - bardzo dużo, nie wszystkie wpadają w ucho, o wielu natychmiast się zapomina, żadna jednak nie nuży, nie powoduje irytacji, a kilka jest bardzo dobrych i będą nas prześladowały jeszcze następnego dnia, uparcie krążąc po głowie.
Fajny film, jeżeli ktoś jeszcze nie widział, a lubi musicalową formułę, powinien zapisać sobie ten tytuł.
http://kinofilizm.blogspot.co.uk
Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/pages/Kinofilia/548513951865584